Ostatnio pisałam o zanurzeniu się w sobie w poszukiwaniu wymarzonego partnera. Jednak, jeśli już jesteś w związku to cudownie. Jeszcze lepiej jeśli wasze relacje przynoszą satysfakcję, spełnienie i są źródłem radości!
Ale co zrobić gdy mimo starań relacje z ukochaną osobą szwankują? Co zrobić gdy tak wiele, uwiera, przeszkadza, smuci?
Gdybym mogła udzielić kilka rad sobie samej cofając się lata wstecz, zadałabym sobie poniższe pytania:
Czy ta osoba budzi we mnie podziw, szacunek, sympatię, miłość?
Czy przy tej osobie potrafię czuć się jak w domu?
Jak reaguje moje ciało będąc z tą osobą? Czy dostrzegam napięcia czy wręcz przeciwnie, jestem rozluźniony?
Czy nasze pragnienia są zbieżne? Czy nie kolidują ze sobą będąc niemożliwymi do realizacji?
Czy mamy zbliżone wartości? Czy podążamy w tym samym kierunku?
Czy przy tej osobie mogę mieć odrobinę przestrzeni (tyle ile potrzebuję) tylko dla mnie?
Czy przy tej osobie mogę doświadczać siebie w pełni? W tych dobrych chwilach ale i tych złych?
Czy przy tej osobie mogę wzrastać, rozwijać się swobodnie?
Czy z tą osobą świadomie chcę doświadczać mojego życia?
Czy służy to zarówno mojemu jak i jej najwyższemu dobru?
Możesz się zdziwić ale można całe lata tworzyć związek- na pozór zgodny i szczęśliwy, tkwiąc w konflikcie wewnętrznym i żyjąc w poczuciu braku. Sama tego doświadczyłam będąc wiele lat w związku, małżeństwie w którym moje JA było zupełnie stłamszone. I nic nie działo się bez mojej zgody, sama weszłam w związek, myślałam że tak on powinien wyglądać i funkcjonować. Aż przyszedł czas że zaczęłam się dusić pod przykrywką tego co nie było dla mnie dobre, choć wtedy tego nie wiedziałam.
Powyższe pytania, zadane mi wiele lat temu pomogły by uniknąć niepotrzebnego bólu, smutku i żalu. Zarówno mnie jak i drugiej osobie.
Zapytasz skoro nie byłam szczęśliwa dlaczego tyle czasu trwałam w związku który nie dawał mi spełnienia? Przede wszystkim nie było obok mnie nikogo kto nakierował by mnie na te pytania. Klasyczne terapie z psychoterapeutami nie pomagały, wręcz przeciwnie, czułam że coś ze mną jest nie tak, że wymyślam problemy i szukam dziury w całym. To pogłębiało tylko moje wewnętrzne cierpienie, powodowało stany lękowe, epizody depresyjne oraz nerwicę do stopnia uniemożliwiającego mi funkcjonowanie.
Więc dlaczego tkwiłam w związku który mi nie służył, w którym tak dotkliwie cierpiałam? Większość z nas wychodząc z domu rodzinnego przypomina studnię, czasem jest w niej trochę wody, czasem jest pusta- choć zdarza się że woda wypełnia ją po brzegi- i jest to stan równowagi gdy nasze dzieciństwo przebiegało spokojnie, a nasze potrzeby bliskości, miłości zostały zaspokojone.
Jednak gdy studnia jest pusta lub jest w niej mało wody- przyciągamy do swojego doświadczenia brak. Brak który przyciąga inny brak który ma za zadanie pokazać pierwszemu jego braki by ten mógł się wyleczyć. Analogicznie druga studnia również się leczy poprzez kontakt z brakiem który ją przyciągnął. I tak trwa taniec mający na celu pokazanie nam tego co ma zostać zauważone, zaleczone, zaakceptowane i uzupełnione- świeżą, czystą i życiodajną wodą. Zdarza się że idziemy przez życie zmieniając partnerów- jednak wciąż natrafiając na osoby z takimi samymi problemami. Kobiety które nagminnie są porzucona, zdradzane przez kolejnych partnerów lub mężczyźni którzy wciąż doświadczają oziębłości przez kolejne partnerki. Zdarza się również że w jednym związku kotłujemy się latami, tkwiąc w braku cały czas i nie dostrzegając go a jedynie doszukując się przyczyn niewygody w drugiej osobie lub powoli, zapełniamy się oboje odpowiadając na swoje potrzeby/ braki, tym samym lecząc się wzajemnie.
Zawsze przyciągamy się w naszych brakach do momentu ich uznania i uleczenia. I tak samo przyciągamy się w pełni, zawsze przyciągamy to czym sami jesteśmy.
Jeśli w obecnym związku doświadczasz jakiegoś braku lub coś najnormalniej w świecie Cię wkurza, nie godzisz się na jakieś traktowanie ze strony partnera- zastanów się, poczuj, skąd to się wzięło. Nie załamuj rąk że ten związek jest spisany na straty a poczuj co Ci to mówi o Tobie, jaką historię opowiada. Może sytuację z wczesnej młodości lub dzieciństwa? Kto wcześniej Cię tak traktował i Ciebie to bolało, wkurzało? A może dana sytuacja jest typowa np. odzwierciedla wzajemne relacje Twoich rodziców?
Każde uświadomienie, każdy ból czy niewygoda w ciele które pozwolisz sobie poczuć, niosą kolejne kroki do zrozumienia i wypełnienia Twojej wewnętrznej studni. Im więcej wody- miłości do niej wlejesz, tym więcej obfitości będziesz doświadczać w swoim życiu. Skorzystają na tym nie tylko Twoje relacje.
Dlatego tak ważna jest samoobserwacja połączona z świadomym rozwojem. Dzięki temu po prostu możesz żyć lepiej, pełniej, szczęśliwiej a relacje których doświadczasz będą pełniejsze! A kto z nas tego nie pragnie?
Natomiast jeśli czytając powyższe pytania w kontekście swojego związku czułeś niemiły dyskomfort, ból brzucha lub po prostu odpowiedzi nie były dla Ciebie satysfakcjonujące- zanurz się w sobie i pozwól sobie poczuć- co dalej?
Rozstania są bolesne, gdy doświadczamy braku- bardzo bolesne. Odwlekanie w czasie decyzji o zakończeniu relacji nie pomoże, może jednak zwiększyć naszą gotowość do tego kroku.
Życzę Ci wiele życiodajnej wody, zarówno dla Ciebie jak i Twojej drugiej połowy!
Namaste
Ewa